Mama - bardzo ją kocham , ale niestety od kilku ładnych lat narzeka. Narzeka na wszystko, a najbardziej na brak pieniędzy. Bardzo to denerwuje mojego ojca, który jest ostatni by narzekać - chyba mam to po nim :) Zawsze z mamą się ścierałam , często miałyśmy odmienne zdania co niestety powodowało spęcia. Największy problem to wieczne narzucanie swojego zdania. Mama wrażenie, jakby nie rozumiała że mam już 38 lat. Owszem, odkąd mieszka z nami M to trochę odpuściła.
Tata - jest zupełnie inny od mojej mamy. Szkoda tylko że tak szybko się denerwuje, a ostatnimi czasy każdemu mówi co ma robić.
Bardzo kocham moich rodziców , ale boli mnie ich postawa wobec dzieci, swoich wnuków. Elfa mają na co dzień i mimo wielu moich próśb i rozmów by nie pozwalali jej tego co ja jej zabraniam , zwłaszcza siedzenia przed tv nie są konsekwentni :( Gdy ja na nią nakrzyczę zawsze słysze , że nie powinnam a sami na nią wrzeszczą :( Ja jej zabraniam , oni pozwalają. A do tego wiecznie słyszę, że jest nie grzeczna, że im pyskuje. M im raz zwrócił uwagę , że pozwalają jej na zbyt wiele i nie powinni się złościć , ze ona robi co chce w ich obecności bo na to jej pozwalają.
Gdy przyjeżdża mój bratanek, wnuk ich jedyny to albo go pouczają , albo wiecznie na coś zwracają uwagę.
Mam wrażenie, że najlepiej by było gdyby te dzieci usiadły w jednym miejscu i tam przesiedziały cały dzień, o 20.00 poszły spać i by nic przez cały dzień nie chciały. Ale to są dzieci, żywy organizm.
Ostatnio na grilla zaprosiliśmy znajomych z dziećmi. Było ich troje w wieku 8 lat jeden i dwójka w wieku lat 5. Biegali po ogrodzie, niestety rodzicom to przeszkadzało - w ogrodzie tylko trawa i drzewka, grali w piłkę i raz im wpadła do sąsiadów - też to było bardzo złe. Na drugi dzień dowiedziałam się bym więcej ich nie zapraszała z dziećmi :( Przykro mi się zrobiło. Przecież mieszkam w tym domu tak samo jak oni i chyba mogę robić co chcę. Chyba..... Tylko że nie jestem u siebie tylko u nich w wyniku czego nie mogę mieć żadnego zwierzaka w domu, bo się nie zgadzają. Nie stać nas na to by się wyprowadzić. A poza tym oni sami nie utrzymają się w tym domu. Gdy zaproponowałam by sprzedać dom i kupić dwa osobne mieszkania to się oburzyli.
No, to wylałam z siebie żółć która zalega we mnie od dawna ....... Nic mi lepiej :/
Przytulam .
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńMartini - odnośnie poprzedniego wpisu i tego - rozumiem, bo mam identycznie.
OdpowiedzUsuńZ moją córka identycznie - na mnie naskakują, że jestem zbyt kategoryczna a potem słyszę, że im wchodzi na głowę....
Niestety też moja sytuacja nie pozwala na wyprowadzkę...:(((
Emma (nie wiem kim jesteś ;) ale miło że zajrzalas) taki nasz los. Czuję że to patowa sytuacja
OdpowiedzUsuńA może trzeba postawić sprawę na ostrzu noża?? W sensie kategorycznie powiedzieć, że skoro mieszkacie wspólnie to macie wspólne prawo do spędzania czasu wedłgu waszego uznania?? Ja rozumiem, że to dom waszych rodziców ale wy tam za darmo nie mieszkacie prawda?? Skoro utrzymujecie ten dom na równi z nimi to nie możecie czuć się jak goście tylko jak we własnym domu. Wiem, że dobrze się radzi, a gorzej działa, ale boję się, że długo tak nie dasz rady:/
OdpowiedzUsuńMartini... cóż przykre to.... a życie pisze swój scenariusz/ Przytulam... trudno radzic.
OdpowiedzUsuńKeth, oczywiście że wspólnie utrzymujemy dom. Nie wiem czy postawienie sprawy na ostrzu pozwoli nam żyć w zgodzie i harmonii. Boli mnie to poczucie że nie jestem u siebie :(
OdpowiedzUsuń