niedziela, 4 września 2016

Urodziny

Lekko spóźniona relacja z urodzin.

W tym roku , a dokładnie 9 lipca stuknęła mi magiczna , jak dla niektórych CZTERDZIESTKA :)

Nie chciałam żadnej imprezy z czego nie była zadowolona moja mama. Ale nie o tym. Moje urodziny, moja sprawa , moje świętowanie.

Po zeszłorocznym wypadzie z M do Helu, postanowiliśmy że w tym roku powtórzymy ten wyjazd.

M w ramach prezentu zarezerwował nocleg  z 9 na 10 lipca. W sobotę zaliczyliśmy o 10.00 pogrzeb ojca naszego kolegi i ruszyliśmy na półwysep. Najpierw utknęliśmy w korku przy wjeździe na autostradę, następnie w drugim na autostradzie, kolejny przy zjeździe a później przed Władysławowem. Cóż, taki urok podróżowania w ciepły lipcowy weekend. Dobrze, że po drodze zjedliśmy po hot-dogu , bo byśmy umarli z głodu. W Helu byliśmy około 18.00





Gdy dojechaliśmy na miejsce to najpierw znaleźliśmy kwaterę. Fajne miejsce, nowy budynek a w nim apartamenty. Nasz na samej górze, pokój z aneksem kuchennym, tarasem, sypialnią i łazienką. Widać, że wszystko nowe aż pachnące. Wzięliśmy ciepłe stroje, koce i ruszyliśmy w miasto.

Najpierw kolacja  w miejscu w którym jedliśmy rok wcześniej. Z Elfem wzięłyśmy sobie placki ziemniaczane z wędzonym łososiem a M karkówkę. A później już tylko plaża. Mieliśmy ze sobą drinki i trochę przekąsek. Podziwialiśmy zachód słońca, lokalnych wędkarzy i dużo się śmialiśmy. Przez cały dzień odbierałam telefon z życzeniami :)  Już bardzo późno było gdy uznaliśmy że pora wracać, po drodze zajrzeliśmy do portu gdzie stoją fajne żaglówki i spacerem do domu.












Rano w lokalnym spożywczaku kupiliśmy śniadanie i zjedliśmy je w porcie rybackim. Po śniadaniu pojechaliśmy do Jastarni, bo tam umówiliśmy się z Maniem. Nie wiedzieliśmy się z nim kilka lat. Zanim przyjechał z swoją przyjaciółką to jeszcze poleżeliśmy na plaży. Z nimi pojechaliśmy do Chałup na kawę. Świetne miejsce, ogromny taras z widokiem na zatokę a na wodzie podziwialiśmy windsurferów. Po kawie już na dwa auta pojechaliśmy do Rewy oraz pokazali nam okolice. W Rewie zapadła decyzja, żebyśmy nie wracali do domu w korkach tylko pojechali w poniedziałek rano.  U Mania zjedliśmy kalację, chłopaki mieli oglądacz mecz finały EURO, ale i tak siedzieli z nami na balkonie. Maniu to były mąż mojej przyjaciółki (niestety juz byłej, jej decyzja) , urwał nam się z nim kontakt gdy w ich małżeństwie zaczęło się psuć. Trochę nam opowiedział jak to było - z jego perspektywy i bardzo dużo wspominaliśmy :D Aż brzuch ze śmiechu mnie bolał.
W poniedziałek po śniadaniu ruszyliśmy do domu. Podróż minęła nam szybko, bo ruch zdecydowanie mniejszy i do pracy pojechałam na 14.00

To był piękny weekend, świetny czas spędzony tylko z mężem i córką. Najpiękniejsze moje urodziny

2 komentarze:

  1. Spóźniona relacja , spóźnione życzenia: dużo zdrowia i radości i wielu fajnych przygód z życiem. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Spóźniona, bo jakoś nie po drodze mi tu było. Tak wiele się ostatnio dzieje a ja nie pisałam na bieżąco i dlatego teraz nadrabiam :)

    OdpowiedzUsuń