luty, luty....

Tygodniowy urlop minął ja z bicza strzelił.

Pobyt w Łańcucie bardzo udany :)))) Po raz pierwszy czułam się tam świetnie. Może to za sprawą dwóch wizyt dziennie - tak się gościliśmy :D , może za sprawą wizyt u lekarza, może to kwestia łańcuckiej kawy , dziękuję Magda :) A może po prostu mojego nastawienia. Tego że się nie spinałam. Było w każdym razie super. Ciocia z Ameryki, wróciła po 25 latach do Polski, którą teraz dopiero poznałam okazała się bardzo fajną ciocią z bardzo fajnym wujkiem. Elf chętnie do nich wróciła. Byliśmy u nich w środę i  wróciliśmy  w czwartek z noclegiem. Było fantastycznie.

Codziennie byliśmy w gościach , nawet dwa razy dziennie i zawsze u kogoś innego. Oczywiście u Babci Irenki bylismy dwa razy. Kochaną i wspaniałą mają Babcię. W tym roku skończyła 89 lat, za rok planujemy imprezę. Jak wszyscy będą, to licząc tylko babci dzieci , wnuki i prawnuki będzie 40 osób. Jeszcze Babcia - gość honorowy i jej brat z żoną.

Niestety urlop zakończyłam migreną. Dopadła mnie w niedzielę od samego rana a tak na prawdę przestała mi dokuczać dopiero wczoraj. Wymęczyła mnie okropnie.

W pracy czas szybko płynie aż mi go brakuje. Pracuję po 10h dziennie plus dojazdy i padam na twarz. Dziś był u nas budowlaniec i podpisaliśmy umowę na rozbudowę domu. Jak tylko pogoda pozwoli to ruszą 1 kwietnia i zakończyć mają do końca czerwca przy dogodnych warunkach pogodowych. Już się nie mogę doczekać :)))


Aaaa......!!!!  W piątek jadę z młodą na koncert BRACI, taki prezent sobie wymyśliła  sobie na urodziny. A które?????