Tydzień znów szybko minął. Brakuje mi czasu na pisanie albo jestem tak zmęczona że nie mam sił na zebranie myśli.
W poniedziałek pracowałam cały dzień, we wtorek byłam na spotkaniu regionu - fajnie było, choć jedzenie okropne. Nic nie zjadłam.
W środę i czwartek pobiłam swój rekord. Pojechałam do pracy rowerem. Przetestowałam trzy drogi. Każda zajęła mi godzinę, mimo różnicy kilometrów. W sumie zrobiłam 70 kilometrów w dwa dni :)))) Ale jestem z siebie dumna. Wniosek jeden już wyciągnęłam, muszę kupić nakładkę żelową na siodełko , bo tyłek boli :/ Na pewno nie będę jeździła rowerem gdy pracuję cały dzień , bo to zbyt męczące jeszcze po pracy wracać rowerem. Jak tylko pogoda pozwoli, a ma pozwolić to jadę w środę i może w piątek. Upały zelżały to i za bieganie muszę się zabrać, bo w tą gorączkę to męka.
Jutro przychodzą znajomi na grilla, ma być nas w sumie 11 osób w tym troje dzieci bez mojego Elfa, bo ona idzie do koleżanki na grilla. Grill składkowy, każdy przynosi co chce zjeść i co i ile chce wypić :)) Oprócz hamburgerów, które ja mam przygotować ( 1,5kg mięsa) , bo tak bardzo zasmakowały Karolinie, a jej mąż poprosił bym przygotowała karkówkę w zalewie miodowej jak zrobiłam ostatnio- mięso dostarczyli :) Tak się rozkręciłam w kuchni , ze jeszcze deser ukręciłam i teraz siedzi w lodówce jak za karę ;)
Jutro o 14.00 jest pogrzeb Rysia, idę z Kasią. To będzie trudny moment dnia. Wróci mnóstwo wspomnień. A jak sobie przypomnę pogrzeb Oskara ....... Ryk motocyklów...... na samo wspomnienie słabo mi się robi ..... I Ala ...... ;(
górę hamburgerów musisz przygotować, ale w sumie na takiej imprezie można pochłonąć niezliczone ilości jadła, co zawsze mnie wprawia w zdumienie ;)
OdpowiedzUsuńDlatego nie lubię takich imprez
OdpowiedzUsuń