Jutro wraca Elf z obozu. Zleciało 11 dni bardzo szybko, choć na początku nie było lekko. Były łzy przez telefon i prośby bym ją do domu przywiozła. Twarda sztuka jestem i postawiłam na swoim nie jadąc po nią oczywiście.Przeszkadzało jej wszystko, że domek jest dziurawy, że nie ma w domku prysznica, ze jest nudno ( mimo że codziennie inne atrakcje), że zimno w nocy itd., itp. Z każdym dniem było jej coraz łatwiej znosić rozłąkę, bo łez było coraz mniej i rozmowy coraz krótsze.
Podejrzewam, że jak wróci będzie żałowała że się już obóz skończył.
U mnie w pracy jest masakra!!! Temperatura że w potwierdzali swój przyjazd. Nie wiem co się wydarzyło że nie dojechali. Dziś będę wyjaśniać całą tą sytuację. Mam nadzieję, że dzis juz będą. Godziny spędzone w pracy w takiej temperaturze powodują, ze jak wracam do domu nie mam na nic siły :(
Przez weekend była u nas kuzynka z mężem Hiszpanem i ich śliczną córeczką. Mamy zaproszenie do nich do Norwegii. Myślę, ze już nie w tym roku ale na przyszło lato.... warto pomysleć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz