piątek, 7 sierpnia 2015

Tydzień tak zlecial że dziś już piątek, piąteczek, piatunio. ....

W niedzielę po południu brat zabrał Elfa do siebie i swojego syna. Dziś po południu my jedziemy do nich by w niedzielę odstawić młodego do domu i zabrać Elfa.

A jutro wyjazd do Kołobrzegu.  Brat chce się spotkać z wujkiem,  który akurat tam jest na wczasach a ja się zabiorę by się spotkać z Archie  :) Rano jak zadzwonił budzik wstać mi się nie chciało i mówię do męża :Nie chce mi się dzisiaj. .... A on mi na to : Krótko pracujesz a jutro jedziesz na pogaduchy i wracać Ci się nie będzie chciało.
Zgadza się, tak pewnie będzie.
Kawę już wypiłam tylko śniadania nie zjadłam bo w lodówce echo,  ser i wędliny co prawda jest ale chleb się skończył i jogurtu żadnego nie ma.  Zjem coś w pracy.  Na dziś na obiad  przygotowałam  chłodnik.  Po raz pierwszy robiłam wiec efekt mi jeszcze nie znany.  Ostatnio trochę się znów rozkręcilam kulinarnie i robię potrawy których nigdy u nas w domu nie było.

Greta swoimi wpisami o jodze i o codziennym praktykowaniu zmobilizowala mnie do biegania.  Ten tydzień zaliczam do dobrych,  bo pomimo upałów dwa razy bieglam  po 40 minut.  Do brata też wezmę strój i buty,  u niego też się dobrze biega.

Wczoraj rano dotarła do mnie smutna informacja,  w środę wieczorem zmarła moja koleżanka. Uzadlila ja pszczoła w wyniku czego dostała obrzęk mózgu.  Resztę już wiecie.  Nie trwało to długo  :( D miała 40 lat i córkę w szkole podstawowej którą sama wychowywała  [']
 
Spokojnego lub pełnego wyzwań życzę weekendu i uważajcie na słońcu 😊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz