poniedziałek, 5 października 2015

Bieszczady kulinarnie

Wyjazd w Bieszczady zaliczam do udanych mimo że pogoda nam nie dopisała. Przede wszystkim padało choć na szczęście było bezwietrznie.

Nie będę się rozpisywać z wędrówek każdego dnia.  Fotorelacje zamieściłam na fb.  Skupię się na jedzeniu.  U pani Teresy gdzie nocowalismy mieliśmy zamówione jedzenie i ustalone menu -brat z dzieciakami tam był w wakacje.  Na czwartek zamówione mieliśmy pączki ziemniaczane -jeszcze czegoś takiego nie jadłam.  Pyszne to było!  Najpierw był barszcz z uszkami,  które pani Teresa sama lepila a na drugie pączki i kotlet oraz surówka.


W piątek dostaliśmy krupnik i knysze.  Regionalną strawe z ziemniaków z nadzieniem jak na ruskie pierogi i smażone w głębokim tłuszczu podawane z sosem czosnkowym.



W sobotę pojechaliśmy na sine wiry i w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Cisnej do Siekierezady na coś ciepłego,  chłopaki wzięli po zupie,  Ntradycyjnie herbatę a ja grzane wino.  Pół litra grzanego wina, bałam się, że nie wyjdę o własnych nogach  ;) Nie ukrywam zaszumialo :) Po drodze brat zatrzymał się jeszcze na naleśniki GIGANT.  Jak nazwa głosi to był gigant,  zjadłysmy z N na pół.  Po całym chyba bym pękła. Smaki różne,  nasz był mix -truskawki,  maliny,  smażone jabłka i twaróg utraty z zoltkiem i cukrem.  Wyborny!



U pani ateresy była grochowka zamówiona przez malza oraz gołąbki z ziemniaków.  Pani Teresa uraczyla nas pyszną kuchnią regionalną

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz