Na początku roku do mojego miasta pod wojskową ciężarówką przyjechała z Torunia (35km) kotka. Wojskowi przynieśli ją do fundacji i kotka trafiła do gabinetu weterynaryjnego. Przypadkiem się niej dowiedziałam i okazałam zainteresowanie kotem.
Długo była w gabinecie bo cały czas miała katar. W końcu, 28 stycznia mogliśmy zabrać kotkę do domu. Podczas podpisywania dokumentów okazało się, że Ruda nadal ma katar i kicha. Obstawiona lekami, w domu się okazało, że to antybiotyk pojechała z nami. Po kuracji antybiotykiem dostała zapalenie krtani, skończyło się na zastrzykach przez ponad tydzień czasu. Gdy niby już się miała lepiej dostała ruje, pojechalam po pomoc do weterynarza -dostałam leki na wyciszenie. Po trzech dniach brania leków trafiłam z Ruda do gabinetu. Chcieliśmy ją wysterylizowac, ale okazało się, że Ruda jest bardzo słaba, badanie krwi to potwierdziło. W tydzień biedulka straciła 400 na wadze :( wyniki okropnie złe. Kroplowka, jedna na miejscu, wieczorem druga i przez tydzień codziennie jedna. Aż Ruda wróciła do formy. Niestety katar jej nie minął. Dziś jest 14 marca a Ruda nadal ma katar. Po kroplowkach dostawała witaminy i leki wzmacniające. Bez efektu. Tydzień temu zawiozłam wymaz do badania, czekamy na wynik.
Ile można się męczyć. A kotka bardzo cierpliwa i zarazem bardzo ciekawa i chętnie się pcha na kolana
Ładniutka jest , podrap za uszkiem ode mnie
OdpowiedzUsuńDziękuję, już podrapana :)
OdpowiedzUsuń