Brakuje mi sił. Jestem przemęczona.
Od wtorku zeszłego tygodnia pracuję z jednodniowa przerwą w której musiałam załatwić wszystko. Przychodnia, rejestracja Elfa u ortopedy, szkoła, sklep medyczny i już nie pamiętam co jeszcze. Wieczorem po męża do pracy, do sklepu po klamki a na koniec basen.
W środę rano do pracy. Później na 17.00 do szkoły na zebranie w sprawie wymiany Polsko-Niemieckiej w której Elf bierze udział. Z racji tego że w niedzielę wszyscy wyjeżdżają spytałem nauczycielkę czy moją kalekę wezmą. Przecież ona potrzebuje pomocy. Przedszkolak mój ;) Oczywiście nie ma problemu. Pani jej pomoże i koleżanka z którą będzie w pokoju. Po spotkaniu w szkole jechałam do pracy na zebranie z załogą. Wracam do domu a Elf siedzi blady i zapłakany. Dowiedziałam się że idąc po schodach chciała otworzyć drzwi do nas i ćwiczenia oparta na złamanej ręce i coś jej strzykło i boli. Pojechałyśmy do szpitala. Szit! A na izbie lekarz dobrze nam znany, z poniedziałku. Pp wywiadzie powiedział żeby się modlić by nie było przemieszczenia. Elf dostała wielkie oczy i zbladła jeszcze bardziej. Znów rtg i z powrotem, na szczęście nic się nie stało. W domu o 23.30 byłyśmy. Umyłam Elfa siebie i spać bo pobudka po 6.00
Po porannym uszykowaniu siebie i przedszkolaka odwiozłam młodą do szkoły. Jadąc do pracy nie widziałam dużego auta..... Na szczęście zdążyłam wyhamować. Szok! To zmęczenie :(((((
A w pracy wczoraj do 20.00. Jechałam po woli i ostrożnie. Na to wszystko w domu syf, mąż niczego nie tknął. I zdziwiony że ja zmęczona. O rzesz!!! Wkurzył mnie i dostał opr. :/
Nie rozumie. A ja się czuję jak za dawnych czasów, znów ze wszystkim jestem sama. I jeszcze mnie pyta czy mu garnitur odbiorę i czy klamki wymienię. Pewnie, moja doba jest długa i mam czas na wszystko a że mi sił brakuje to przecież nie ma znaczenia.
Teraz siedzę z młodą i czekamy na wizytę u ortopedy. Ma zmienić opatrunek. Potem jeszcze zakupy, jutro gość w domu-ciekawe co je ;) i porządki przed nami. Tym bardziej przy tym remoncie. Kurz jest wszędzie . A prace postępują.
W niedzielę Elf z dziećmi wyjeżdża do Gdańsk a ja służbowo do Poznania. Nie mam ochoty na wyjazd, chętnie bym została w domu.
dobrze, że jednak nic się nie przemieściło :) Może na wyjeździe złapiesz dystans i nie będziesz aż tak się denerwować :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze Elf wyjezdza i Ty tez ... pozwoli Ci to zlapac oddech. Wrocisz do domu i spokojnie ogarniesz wszystko.
OdpowiedzUsuńwierze, ze jestes padnieta. Kon by nie wytrzymal. A mezczyzni tak maja,,, im wiele rzeczy nie przeszkadza wiec nie uwazaja tego za prace . Buziaki. Trzymam kciuki za wypoczynek
a mnie się wydaje, ze ten Poznań dobrze Ci zrobi. Przynajmniej oddech mały złapiesz. A co do zmęczenia - zjawisko znane mi jak zły szeląg. 7 lat nie byłam na urlopie i zapowiada się kolejny. Faceta objedź z góry na dół, do robienia burdelu są wszyscy do sprzątania tylko Ty. Niech ruszy mózgownicą, w końcu to nie dziecko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymajta się :)
ja też bym objechała za ten brak pomocy. Sorry, jak nie widzi to mu otwórz oczy szeroko. Bo z nimi to niestey często tak własnie trzeba :/ a na wyjeździe odspaniesz na pewno :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam :) Kochane jesteście. Objechany pojechał po te zakupy, po wizycie u ortopedy nie miałam siły , wróciłyśmy do domu. W domu nic się nie zmieniło :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak wróci to podciągnie rękawy i chwyci za odkurzacz i mopa, bo ja sama nie dam rady
A wyjazd...... Hmmmmmmm.... Nie wiem czy mi pomoże. Po raz pierwszy w tym tygodniu włączyłam komputer